Nie chce mi się.

Te słowa padają ostatnio z moich ust czy wychodzą spod moich palców częściej niż powszechna polska ‚kurwa’. Brakuje mi samozaparcia do wzięcia się za cokolwiek. Mam do pozaliczania tysiące kolokwiów i egzaminów, a nie mam siły by skupić się na nauce. Nie brakuje mi sił za to, do robienia ogromu innych, zupełnie niepotrzebnych czynności. Potrafię bezsensownie godzinami przeglądać setki stron w internecie poszukując właściwie niczego. Oglądam absurdalne filmiki na YouTube i upajam się głupotą innych ludzi, którzy mieli na tyle sił i ambicji by zrobić coś, można by rzecz, konstruktywnego. Gdybym chociaż zajmował się właśnie pseudo kinematografią , zamiast biernie patrzeć na twory innych. Zachwycam się nowo odkrytą muzyką, przetrząsam strony z komiksami, czytam opowiadania, które mimo, że nie raz są kiepskie i tak wywołują na mnie wrażenie. Oddziałuje na mnie nie sam fakt, że ktoś się wziął i zrobił, zamiast biernie przesiedzieć kilka godzin na tyłku.

Podobno przeżywam właśnie najlepsze lata tego życia. Zamiast wypychać szczelnie czas dnia najróżniejszymi zajęciami, rozpycham go balonem nudy i apatii. Chciałbym komponować utwory, rysować komiksy i pisać opowiadania. Tak. Może i się do tego nie nadaję, ale jak mam to sprawdzić skoro tego nie robię?
Narzekam na brak czasu?

Dobrze nikt nie słyszy moich myśli bo powinien zdzielić mnie porządnie patelnią w głowę. Patelnią, na której nasze babcie gotowały obiady – wielką i ciężką, bo zrobioną z opancerzenia czołgu z demobilu. Jako mokra plama miałbym więcej do zaoferowania (ktoś by zarobił na sprzątaniu mojego padła) niż teraz.

W całym tym szaleństwie udało mi się zdobyć serce kogoś, kto nie wiem czy zasługuje na bycie z leniem mojego pokroju. Może i mam tam jakieś cechy, które mnie wyróżniają spośród bezimiennych mas tego świata, ale na Boga! Przecież ja dalej nic nie robię! Obym otrzeźwiał z mojego zobojętniałego stanu zanim Ona się na mnie zawiedzie. Dokonałbym wtedy duchowego samozniszczenia, odtrącając w obojętności to co w tej chwili dla mnie jest najważniejsze.

Niejednokrotnie postawiałem zmienić ten stan rzeczy jednak nigdy, powtarzam – NIGDY, nie udało mi się tych planów zrealizować. Zatraciłem się we własnych marzeniach o lepszym życiu wypełnionym nowym mną? Tak wiele chciałbym zrobić. Znając siebie samego pewnie wyrzucenie z siebie tego wszystkiego nic nie da.

Zaginiony dziennik w oceanie internetu, morza innych, których nikt nie czyta. To też nie pomaga, ale z drugiej strony sam nie wiem dlaczego ‚zależy’ mi na takiej sieciowej popularności? Łatwiej stać się popularnym robiąc coś arcygłupiego i umieszczając to na YouTube. No tak. Nie mam czasu.

Dobranoc. Jeżeli ktoś odczytuję tą wiadomość niech nie podąża tą ścieżką. Jest bardziej górzysta niż jakakolwiek inna.

Jakkolwiek nie patrzeć, to kolejny wpis o tematyce, z którą miałem się rozstać. Widać ciężko jest. Widać muszę coś zmienić.

Już nawet wiem od czego.