Zaczęło się. Obejrzałem „Rezerwat” i tknęło mnie, by wyciągnąć od ojca wysłużonego już Zenita ET. Tyle już uwiecznił chwil, że spokojnie mógłbym tymi zdjęciami mieszkanie wytapetować. A zdjęcia robi lepsze niż niejedna cyfrówka.

Zacząć chciałem już jakiś czas temu, ale nie mogłem się zebrać w sobie. Nie miałem czasu, nie miałem pomysłów (i dalej nie mam, ale to w tej chwili nie problem), nie miałem kliszy. De facto sam aparat przeleżał jakiś czas na półce u mnie, zanim tą kliszę kupiłem (i to też był przypadek).

Teraz jest aparat, klisza (mam nadzieję, że dobrze założona), ochota i czas mimo, że studiuję (bo przecież się nie uczę). Mam nawet dwóch znajomych fotografów. Jeden profesjonalnie robi zdjęcia pięknym kobietom do magazynów mody. Drugi jest amatorem, jednak jego zdjęcie trafiło raz do National Geographic, a aparat ma równie profesjonalny co ten pierwszy. Przydałby się jakiś pomysł na obsługę (chociaż jako tako wiem, co i jak ustawić) i na same zdjęcia. Myślę jednak, że gdy zacznę robić więcej niż jedno zdjęcie dziennie, to pomysły same będą wpadały w kadr.

Na chwilę obecną uwieczniam życie studentów-współlokatorów, którzy coś jedzą, oglądają TV, czy wypatrują oczy w monitory, przeglądając najnowsze wiadomości ze świata na YouTube. Mógłby się ktoś uczyć na tych zdjęciach, co popchnęłoby mnie to książek. Byłyby to jednak sceny ustawione, a ja wolę spontaniczność.
Myślę, że można skończyć tą historię o quasi fascynacji fotografią (chociaż oprócz pilota i gwiazdy rocka, mógłbym być profesjonalnym fotografem) i zrobić jakieś zdjęcie. O ile klisza jest dobrze założona. Już słyszę ten śmiech w punkcie fotograficznym 😉